Strona:Aleksander Błażejowski - Czerwony błazen.pdf/42

Ta strona została skorygowana.
dla mnie, jaki zajaśniał w oczach Pani, tam w tym zimowym ogrodzie...“

Wik skrupulatnie złożył papier, wsunął do koperty i wypisał na niej adres pani Hali Mertinger.
Drugi list był znacznie krótszy — Wik pisał go, jak człowiek w pełni władania swemi nerwami:
Wielce Szanowny Panie Ministrze !

Dziwny, a dla mnie bardzo tragiczny splot wypadków, zmusza mnie do bezzwłocznej rezygnacji z zajmowanego stanowiska. Tajemnicze powody rezygnacji i oryginalny termin prośby o zwolnienie zechce Pan Minister usprawiedliwić ogromem nieszczęścia, jakie niespodzianie na mnie się zwaliło. Dziękując za zawsze mi okazywaną życzliwość i pobłażliwość w służbie, przesyłam wyrazy głębokiego szacunku

Wiktor Skarski.
Po napisaniu obu listów — Wik odetchnął z ulgą. Jakby olbrzymi ciężar spadł mu z serca. Myśli jego przestały nareszcie krążyć koło tragicznego zajścia w garderobie, zaczęły pracować nad tem, w jaki sposób powiadomić brata o swych nieodwołalnych postanowieniach. Wik zanadto kochał Józefa, by cisnąć mu na głowę odrazu, jak grom nieszczęsną wiadomość. Zdawał sobie dokładnie sprawę z tego, że Józef wszystko mu wybaczy, wszystko zrozumie, ale nie chciał serca jego zanadto krwawić. — Wik zgóry postanowił, że zatai przyczyny swojego nagłego wyjazdu i dymisji. Upewni Józefa, że nic nahonorowego nie popełnił, że żadnej plamy na nazwisku Skarskich nie zostawia. Domysły Józefie obracać się będą przypuszczalnie koło