Strona:Aleksander Błażejowski - Czerwony błazen.pdf/54

Ta strona została skorygowana.

cynacją, czy jakimś dziwnym snem, czy też rzeczywistością.
Najwięcej zdziwiło panią Halę, że po rozmowie z komisarzem czuje, że straszna wiadomość, która tak ją w pierwszej chwili przeraziła, nie wstrząsnęła nią aż tak głęboko, jakby wstrząsnąć powinna. Pani Hala była przerażona, ale to nie przeszkadzało jej myśleć chłodno nawet o drobiazgach. Pani Hala przypominała sobie nawet, że przerwano jej sen. Świadomość tego wywołała w niej uczucie zmęczenia. Położyła się na otomanie, przykrytej puszystem futrem białego niedźwiedzia. Przez chwilę próbowała nawet zasnąć, po kilku sekundach uświadomiła sobie, że nie ma potrzeby spać i dbać o swój wygląd, bo ani do Lourse’a, ani na bal do hotelu Europejskiego pójść nie może, bo od dziś dnia jest wdową.
I znów zdawało się pani Hali, że śni.
— Jestem wdową, jestem wdową... — powtórzyła kilkakrotnie głośno, chcąc w ten sposób skonstatować, że nie śni. Głos swój słyszała wyraźnie, wykonała kilka ruchów ręką, z których dokładnie zdawała sobie sprawę, — więc doprawdy to nie był sen...
Pani Hala zaczęła przedewszystkiem zastanawiać się nad tem, dlaczego po stracie męża nie płacze, dlaczego nie rozpacza i nie czuje się nieszczęśliwa?
Ogromnie łatwo znalazła odpowiedź na to pytanie.
Wyszła zamąż za bogatego Mertingera, ponieważ wiedziała, że on otoczy ją zbytkiem. W chwili, gdy Mertinger oświadczył się o nią, nie kochała nikogo, żadnej więc walki psychicznej nie potrzebowała z sobą staczać. Męża również nie kochała.