Strona:Aleksander Błażejowski - Czerwony błazen.pdf/77

Ta strona została przepisana.

skiemu dyplomacie. Ta rękawiczka, ten wyjazd do Konstantynopola, to przedostanie się za kulisy przy pomocy robotnika, — to wszystko mówi, że pański dyplomata nie ma czystego sumienia. Nakaz aresztowania oczywiście wydam.
Prokurator wyjął z szuflady biurka formularz nakazu aresztowania, umaczał pióro w kałamarzu i zamierzał blankiet wypełnić.
— A jak się nazywa pański dyplomata, panie komisarzu?
— Wiktor Skarski.
— Jak? — spytał Gliński, zrywając się z fotela.
— Tak, Wiktor Skarski, radca ministerstwa spraw zagranicznych — odpowiedział spokojnie Borewicz.
Gliński długo wypełniał formularz. Litery imienia i nazwiska Skarskiego myliły mu się. Zniszczył jeden blankiet i nowy wypełniał. Nakaz aresztowania był wreszcie gotów. Gliński spokojnie wręczył go komisarzowi policji.
Gdy komisarz wyszedł z gabinetu z upragnionym dokumentem, Gliński roześmiał się głośno.
— Ach, więc tak chciał dojść do żony Mertingera...powiedział głośno prokurator, a wizja pocałunku zaczęła go znów nieznośnie prześladować.