W myśl obowiązującego regulaminu więziennego Wika zbudzono o 6-ej, potem musiał sam zaścielić łóżko, zatrzasnąć je ku ścianie. Tutnik klął psie porządki, reakcyjne“ budzenie już o godzinie 6-ej, burżuazyjne“ nawyczki ścielenia łóżek, poczem wszystko razem ochrzcił mianem chamstwa i wstecznictwa.
Wik zmarzł w nocy porządnie, rano marzył o szklance gorącej herbaty, tymczasem o godzinie 7-ej wniesiono do jego celi dwie miski jakiegoś brunatnego płynu, jakby wody po upraniu brudnych ścierek, obok miski położono kawałek chleba. Wik nie zdobył się na tyle odwagi, by przełknąć brudny gorący płyn. Tutnik klął zupę, ale wypróżnił całą miskę z wilczym apetytem, po chwili dopiero odezwał się do Wika:
— Panie, na ile lat zamknąłby sędzia tego kucharza, gdyby raz w życiu musiał jego zupę wypić — najmniej na rok, co?