Strona:Aleksander Błażejowski - Sąd nad Antychrystem.pdf/133

Ta strona została uwierzytelniona.

mniczy ślub. Dlaczego? — Nie wiem. Przypuszczać jedynie mogę, że pobudką zbrodni była jakaś ponura, straszna tragedja. Śmiem powątpiewać w słowa pana prokuratora, że na dnie zbrodni leżał: — pieniądz. Ten, kto popełnia zbrodnię z tak niskich powodów, jak chęć zysku, ten chwyta się i niskich sposobów obrony, prosi, płaszczy się, kłamie... A zarzut takiej obrony nie może chyba spotkać Wiery Aleksandrówny Kalinowej...
„Gdy oskarżona przekraczała próg tej ponurej sali, spytałem, czy wie, jaka kara czeka ją za zbrodnię morderstwa. Popatrzyła na mnie ze zdziwieniem, jakbym pytał o rzeczy naiwnie proste i odpowiedziała spokojnie: — „Wiem... kara śmierci. Za odebranie życia płaci się życiem własnem — to ustalono już od wieków“. Nawet tak silny argument nie pomógł mi zerwać z jej ust pieczęci milczenia i dlatego teraz czuję się bezradnym, nie umię sprostać zadaniu obrońcy...
Gdy Kierski skończył przemówienie, przewodniczący zwrócił się do oskarżonej z zapytaniem, czy chce jeszcze coś dodać w ostatnim słowie, które jej przysługuje. Zaprzeczyła ruchem głowy. Wtedy adwokat nachylił się do niej i szepnął jej kilka słów do ucha.
Z ust oskarżonej wydobył się cichy rozpaczliwy jęk i gdyby nie błyskawiczna pomoc jednego z policjantów byłaby osunęła się na ziemię. Adwokat Kierski wstał i zawiadomił sędziów:
— Oskarżona będzie mówiła...
W olbrzymiej sali zapanowało takie milczenie, że zdawać się mogło, że niema w niej nic oprócz martwych ław i filarów. Setki głów znieruchomiały, publiczność zdawała się być zahypnotyzowana. Oskarżona wstała, pobladłe usta poruszały się szybko, żadne jednak słowo nie wychodziło z jej krtani.
Sędziowie czekali cierpliwie, aż oskarżona opanuje wzruszenie. Wreszcie zaczęła mówić, ale tak cicho, że przewodniczący zwrócił jej uwagę, że sąd