Strona:Aleksander Błażejowski - Sąd nad Antychrystem.pdf/135

Ta strona została uwierzytelniona.

drowskiego, gdzie dowiedziałam się, że znaczną część oficerów wypuszczono już na wolność, a zatrzymano tylko kilku dla szczegółowego przesłuchania, między innemi i mojego męża. Wróciłam do domu i znów zaczęły się godziny strasznego oczekiwania. Matka Wołodji klęczała przed ikoną, a ja gładziłam jasną główkę syna, skrapiając ją gęstemi łzami. Minęło kilka dni i znów wybrałam się do tej samej kancelarji. Teraz jednak otrzymałam wiadomość, że mój mąż został przewieziony do budynku Cze-ki przy Woźniesienskoj. Dorożka zawiozła mnie do tego przeklętego domu, przy którym ludzie odwracali głowy. Przez długie, brudne korytarze wprowadzono mnie do poczekalni. Pamiętam, że czekało tam kilka osób w grobowem milczeniu. W oczach ich malował się albo obłędny strach, albo tępa rezygnacja. Siedzieli cicho jak manekiny, bojąc się nawet poruszyć w krzesłach. Ta martwota ludzi stropiła mnie bardzo. Zdawało mi się, że jakaś zimna ręka chwyta moje serce, ściska je, a potem uścisk zwalnia.., Jakieś złe przeczucia zaczęły się przebijać przez mój mózg. Wśród tej martwej ciszy dochodziły do moich uszu dziwne słowa, które ktoś wypowiadał w sąsiednim pokoju. Ktoś zaklinał się, wzywał Boga na świadka, że mówi prawdę. Przerywał mu ciągle brutalny, cyniczny śmiech kilku ludzi.
— Więc nie wiesz co z tem cukrem? — pytał ktoś za ścianą.
— Przysięgam na Boga, na moje dzieci, że nie wiem. Ulitujcie się wreszcie... — błagał jakiś inny głos.
— Czekaj, zaraz będzie ci słodko, jak po tym cukrze... — usłyszałam groźbę.
Nagle za ścianą rozległ się ryk bólu, który wstrząsnął każdym moim nerwem. Chciałam uciekać z tego strasznego pokoju. Opanowałam się jednak i zostałam. Ludzie czekający spojrzeli na mnie ze zdziwieniem, — ich krzyk bólu ludzkiego już nie przerażał, ani nie dziwił...