Strona:Aleksander Błażejowski - Sąd nad Antychrystem.pdf/14

Ta strona została uwierzytelniona.

— Browkin wpadł w ręce oprawców. Taki dzielny, prawy oficer...
Z kilku piersi naraz wyrwał się jęk przerażenia.
— Donoszą z Berlina, — ciągnął Burjatyn, — że aresztowano go w Brjańsku. Sam zgłosił się do mnie, sam podjął się misji. Papiery miał dobre, jechał najłatwiejszą linją, przez Kowel — Hołoby. Widocznie był donos. Musiano go bacznie śledzić, bo niekrępowano w ruchach. Z Kijowa dał jeszcze znak życia. Donoszą, że był u Habałowych. Potem musiał wyczuć, że gorąco pod nogami, bo ni stąd ni z owąd skręcił na Kursk do Orła, potem do Brjańska. Tam wreszcie zamknięto pułapkę. Odpięli mu z nogi protezę, rozcięli na niej skórę i wydobyli wszystkie papiery. Widoczne jest, że mieli o nim dokładne informacje...
— Czy żyje? — przerwał nerwowo ktoś z obecnych.
— Żyje, — cicho odpowiedział starzec.
— Tem gorzej, — westchnęło bezwiednie kilka głosów.
— Chryste spasi! — ryknął nagle jakiś młody człowiek i ukrył twarz w dłoniach. Za chwilę ciałem jego wstrząsnął spazmatyczny płacz.
Wszyscy spojrzeli porozumiewawczo na siebie. Nastała taka cisza, że przez uchylone drzwi słychać było skwierczenie węgli w samowarze.
Burjatyn jakby się zbudził ze snu. Dobre, jasne oczy starca, pobiegły w kąt pokoju; widocznie niedowidziały, bo spytał:
— Kto płacze?
— To brat, Alosza — szepnęło cicho kilku ludzi.
W oczach Burjatyna błysły łzy.
Deprymujące milczenie przedłużało się bez końca. Nagle z ciemnego kąta, z którego dochodziły rozpaczne łkania, odezwał się miękki głos:
— Chcę coś powiedzieć...
Przewodniczący przyzwalająco kiwnął głową. Między krzesłami przeciskał się mały, garbaty człowiek w wypłowiałym mundurze kolejowca rosyj-