Strona:Aleksander Błażejowski - Sąd nad Antychrystem.pdf/20

Ta strona została uwierzytelniona.

a ciągle mi się zdawało, że zamordowany za mną goni...
— Nie opowiadajcie głupstw, tylko mówcie krótko, co widzieliście.
— Ano mieszkał w Mincerowej jeden Moskal, co to niby od bolszewików uciekł. Biedny był jak szczur z placu Grzybowskiego, tak, że usługiwałem mu, a zysku to żadnego nie miałem... Wstawał zawsze późno, coś około jedenastej, i dawał co dnia złotówkę. Za nią kupowałem mu bułki na Brackiej i mleko przynosiłem z Nadświdrzańskiej. Dziś o jedynastej lecę do niego na piąte piętro po złotówkę. Mija mnie jakiś młody facet. Oczy ma takie, jakby czort wie czego się przestraszył. Pędzi, jak by go kto batem poganiał, mało, że mnie na schodach nie przewrócił. Widzę, że ucieka, tak myślałem, że pewnie u Mincerowej z dziewczętami miał jakieś nieprzyjemności, — pan komisarz już wie... Ale słucham, — wszędzie cicho, żadnej kłótni, dziewczęta pewnie śpią. Idę na korytarz do tego Moskala, otworzyłem drzwi, a tu story spuszczone i ciemno jeszcze w pokoju, ledwie krok zrobiłem, nastąpiłem butem na coś twardego na ziemi. Patrzę: mój Moskal leży na podłodze brzuchem do ziemi, a głowę przyłożył tak do podłogi, jakby czegoś tam słuchał... Widzę: jakieś papiery porozrzucane na podłodze i na stole, wszędzie dużo krwi, a stół w pokoju tak dziwnie otwarty, blatem jakoś do góry... Pędem biegłem na komisarjat, a ciągle zdawało mi się, że Moskal zerwał się z ziemi i pędzi za mną po ulicy...
— Czy mówiliście już komuś o morderstwie?
— Nie, nikomu.
Komisarz policji wyczuł, że chaotyczny mózg tego człowieka nie jest zdolny do logicznego powiązania faktów — zaprzestał więc dalszych pytań, wiedząc z góry, że niczego więcej już się nie dowie. Postanowił natychmiast udać się na miejsce zbrodni. W stał więc od biurka, podszedł do telefonu, połączył się z ekspozyturą śledczą przy Daniłowiczowskiej, donosząc o tragicznym wypadku.