Strona:Aleksander Błażejowski - Sąd nad Antychrystem.pdf/27

Ta strona została uwierzytelniona.

Nie odpowiedziała, z jakimś niesmakiem skrzywiła drobne, silnie wykarminowane usta.
Szofer zwolnił pęd, wjechał na nierówny bruk Nowowiejskiej, następnie ostrym łukiem skręcił w Natolińską i cicho zatrzymał wóz przed nową kamienicą.
Krzeszówna zręcznie przeskoczyła stopnie automobilu, nacisnęła dzwonek bramy. Zanim jej towarzysz zdążył dać polecenia szoferowi na dzień jutrzejszy, stróż oświetlił bramę i klatkę schodową. Weszli do mieszkania. Zbudzona turkotem motoru pokojówka, oczekiwała ich w przedpokoju. Usłużnie zdjęła ze swej pani wieczorowy płaszcz. Obcisła brokatowa toaleta uwydatniała doskonale piękne kształty młodej artystki. Czarno-złoty jedwab, jak drogocenna, mieniąca się masa, oblepiał jej smukłą postać. Wolnym krokiem skierowała się do swego buduaru, polecając pokojówce, by oświetliła jadalnię.
Karnicki z pasją zawiesił kapelusz i zarzutkę, dogonił w drzwiach swoją przyjaciółkę.
— Przepraszam cię Haneczko, ale dziś nie będę jadł kolacji. Dokucza mi silna migrena, pragnę odpocząć...
Zmierzyła go niechętnem spojrzeniem, przybierając ironiczny ton, odpowiedziała:
— Doprawdy, ile razy pragnę z tobą pomówić, zawsze dostajesz migreny. Obawiam się, że unikasz rozmowy, wolisz widocznie niejasne sytuacje.. Radzę ci jednak nie odwlekać...
— Ale o czem o tak późnej godzinie chcesz ze mną mówić? — spytał, a w oczach jego odbił się lęk.
Młoda kobieta wytrzymała spojrzenie i przerwała szorstko:
— Zaczekaj w jadalni, przebiorę suknię i przyjdę. Niewątpliwie spełnisz moją prośbę...
Karnicki z rezygnacją wszedł do jadalni. Usiadł w fotelu, a dla skrócenia czasu zapalił papierosa. Chwile oczekiwania musiały mu się jednak wydać przydługie, bo po chwili wstał, przemierzał miaro-