Strona:Aleksander Błażejowski - Sąd nad Antychrystem.pdf/28

Ta strona została uwierzytelniona.

wym krokiem pokój i spoglądał nerwowo na złotą tarczę zegara. Upłynął kwadrans, Krzeszówna nie przychodziła. Karnicki przystawał przed każdym obrazem, badając raczej szczelność ram, niż płótna, poprawiał krzesła przed okrągłym stołem, na którym służba ustawiła zimne zakąski. Wreszcie cierpliwość opuściła go zupełnie. Z pasją nacisnął guzik dzwonka elektrycznego. Weszła pokojówka.
— Proszę przypomnieć pani, że kazała mi czekać w jadalni, — rzucił szorstko.
— Pokojówka wysunęła się z pokoju.
Upłynęła spora chwila, zanim Krzeszówna ukazała się w progu.
Brokatową suknię zastąpiła lila-jedwabnym szlafroczkiem, który odcinał się piękną jasną plamą od ciemnych fornirów jadalni. Krótko ucięte włosy zdawały się umniejszać owal jej drobnej twarzy.
Szybkim krokiem podszedł do przyjaciółki, aby uczynić jej gorzką wymówkę za tak długie oczekiwanie. Uprzedziła go prośbą:
— Zamiast wymówek, przyćmij pająk. Jedna żarówka wystarczy, gdy cierpisz na migrenę, a zresztą i względy oszczędnościowe powinny w obecnem twojem położeniu odgrywać rolę...
— Cóż to znów znaczy? — żachnął się, a ręka, którą sięgał do tastra, zawisła w powietrzu.
— Wiesz, że tydzień już chodzi z rachunkiem za światło i dziś rano oświadczył służącej, że jeśli rachunek elektrowni nie zostanie wyrównany, to zamkną prąd. Jestem troskliwa o twoją migrenę i o... kieszeń.
— Dlaczego wcześniej nie powiedziałaś mi o tem?
— Uważałam, że rachunek za prąd może być dla mnie doskonałym wstępem do naszej ostatecznej rozmowy, przed którą od tygodnia uciekasz. Na szczęście, twoje zachowanie za kulisami wobec Saji i moich kolegów przyśpiesza rozmowę, którą odkładałam aż do dnia dzisiejszego...
— Moje zachowanie wobec Saji? Wpadasz w przesadę...