Strona:Aleksander Błażejowski - Sąd nad Antychrystem.pdf/30

Ta strona została uwierzytelniona.

— Zaraz zrozumiesz, jeśli chwilę posłuchasz cierpliwie. Otóż widząc wszystkie swoje wady i twoje obecne rozpaczliwe finanse, proponuję ci otwarcie: rozstańmy się jaknajprędzej i to w zgodzie, jak przyjaciele, abyśmy nie byli przedmiotem przykrych kpin i złośliwościń ludzkiej.
Zerwał się z fotelu, patrzył ze zdziwieniem na przyjaciółkę, głos zaczął się rwać w jego krtani:
— Jakto, chcesz zerwać to, co niedawno nazywałaś miłością?
— Chcę.
Zatoczył się, jak pod uderzeniem obucha. Patrzył osłupiałym wzrokiem, nie mógł zrozumieć co powiedziała, wreszcie opanował się na chwilę.
— Więc masz perspektywę czegoś lepszego, jak pożycie ze mną?...
— Możliwe...
Lakoniczne odpowiedzi przyjaciółki wytrąciły go z równowagi. Przyciskał rękami skronie, jakby chciał się zbudzić z przykrego snu, odgonić koszmar. Z ust jego wybiegały monosylaby, chciał coś mówić i urywał...
W oczach Krzeszówny zatliły iskierki tryumfu. Czuła swoją przewagę nad tym człowiekiem, rozumiała, że w żaden sposób nie potrafi się on pogodzić z myślą rozstania. To przekonanie sprawiło jej przyjemność, bała się jednak, aby oczyma tego nie zdradzić. Przysłoniła oczy zasłoną długich rzęs. Nagle uderzyła w ton sentymentalny:
— Zrozum Ludwiku, że proponuję rozstanie dla wspólnego dobra. Wiele przykrości wzięłam już na siebie. Nigdy nie prostuję opinji, że to ja odbieram ci talent. Wierzę, że po rozstaniu się ze mną, wzmocnisz osłabione nerwy i po długim czasie przerwy może zaczniesz nawet coś tworzyć... Teraz gonisz ostatkami, wydajesz ostatnie grosze, które nadsyłają ci jeszcze teatry z zapadłej prowincji...
— Napiszę sztukę — szepnął nieśmiało.
Pani Hanka roześmiała się nieszczerze.
— Ty napiszesz sztukę? Przypuszczam, że kpisz