Strona:Aleksander Błażejowski - Sąd nad Antychrystem.pdf/40

Ta strona została uwierzytelniona.

żna było dostać się do szuflady. Na zewnątrz obie deski upodobnione były do jednej grubej i nieheblowanej. Oprócz tego w nogach łóżka wywiercił otwory, które potem zatykał szczelnym, drewnianym kołkiem i raszplą niszczył ślady spojenia.
— Słyszałem, że wreszcie znaleźliście w papierach ślad kompromitujących go listów?
— Niestety nie. Gałkin do pisania listów używał nietylko trudnej szyfry, ale i skombinowanego atramentu. Znaleźliśmy kilkanaście wąskich arkuszy czystego papieru, które były — mojem zdaniem — zapisane niewidzialnym atramentem, tak zwanym „A“ atramentem. Były prawdopodobnie już gotowe do wysyłki i zawierały raport o ruchu tutejszej organizacji monarchistycznej. Gdy arkusze te pociągnięto chemicznym płynem, używanym u nas do wywołania szyfry, wówczas arkusz zaczął szybko ciemnieć, zwijać się w rulon, wreszcie rozpadać się na strzępy, jak przytknięty do ognia. Widocznie nasz „B“ płyn z jego „A“, tworzyły razem związek chemiczny żrącego kwasu, który niesłychanie dokładnie niszczył masę papierową.
„A co gorsze, zamiast zrobić eksperyment z jednym arkuszem, zrobiono ze wszystkiemi naraz, tak, że dziś marzyć nawet nie można, aby znalazły się te jego listy. Płyn „B“ do wywołania szyfr Gałkina, miał prawdopodobnie tylko odbiorca. A co ciekawsze, po kilkakrotnej skrzętnie prowadzonej rewizji, nie znaleziono w mieszkaniu zamordowanego ani jednego płynu, tak, że przypuszczam, iż przechowywał go u kogoś, albo do pisania jego systemem potrzeba było większych aparatów, które Gałkin bał się ustawiać w hotelu Mincerowej“.
„Gdzie chodził — nie wiadomo. Z wszystkiemi listami posyłał swego sąsiada znanego pijaka i sutenera Gwoździka. Gwoździk zeznał w policji, że Gałkin niejednokrotnie posyłał go z zapieczętowanemi listami do misji sowieckiej, tłumacząc, że składa podanie o jakieś odszkodowanie, albo prośbę o przyjęcie do służby kolejowej w Rosji. Za