Strona:Aleksander Błażejowski - Tajemnica Doktora Hiwi.pdf/105

Ta strona została uwierzytelniona.

— Przed dwoma tygodniami mieliśmy rozkaz wpuszczać tylko tych, którzy mieli wizy konsularne polskie, — odpowiedział uprzejmie żołnierz czystą niemczyzną. — Umieszczaliśmy ich jednak w barakach, gdzie czternaście dni musieli spędzić na kwarantannie. Od dwóch tygodni jednak mamy ostry rozkaz, nie wpuszczania nikogo. Przypuszczam jednak, że państwo wpuszczą, bo ten pan ma wyjątkowo dobre papiery, — powiedział, wskazując na Strogowa.
— A czy dużo ludzi stara się z Niemiec przedostać do Polski?
— O, bardzo dużo... Przed dwoma tygodniami oblegali granicę tak, że nieraz obawialiśmy się, by nie przerwali naszych kordonów granicznych. Gdy nie zdołali się przedrzeć, wtedy osiedlali się chwilowo w pogranicznych wsiach niemieckich. Niestety pojawili się i chorzy, którzy roznieśli zarazę z Berlina. Patrole niemieckie odepchnęły ich od tych wsi nieco w tył, gdzie są baraki epidemiczne.
Słuchała z zaciekawieniem opowiadania żołnierza, który w bardzo inteligentny sposób opisywał jej wstrząsające sceny błagań i próśb nieszczęśliwych uciekinierów niemieckich, aby przepuścić ich na terytorjum polskie. Padali do nóg, starali się przekupywać żołnierzy polskich, niektórzy nawet w przystępie rozpaczy