Strona:Aleksander Błażejowski - Tajemnica Doktora Hiwi.pdf/116

Ta strona została uwierzytelniona.

wolność. Opisał jej wreszcie krwawe walki, jakie stoczyć musiał naród gnębiony, wyrzucając ciemiężycieli z odwiecznych swoich ziem.
— Lepiej zrozumiesz to, gdy będziemy już w Poznaniu... Tam dopiero zobaczysz ślady wielkiej pracy i kultury narodu polskiego. Ale równocześnie zobaczysz tam i kamienne twierdze drapieżnej hydry, która nazywała się H.-K.-T. Dopiero w Poznaniu unaoczni ci się ta straszna krzywda i zbrodnia, jaką naród niemiecki popełnił na Polakach.
Opowiadanie Strogowa, którego słuchała z takiem zainteresowaniem, poruszyło ją do głębi. Patrzyła przez lustrzane szyby limuzyny na małe, czyste wsie i miasteczka i coraz większą czuła dla nich sympatję.
Spojrzała ukradkiem na towarzysza podróży, na twarzy Strogowa malował się jakiś smutek, skupienie i upór. Zrozumiała, że człowiek ten, choć obcy Polakom, jednak litował się nad twardą i krwawą dolą tego ludu. Dziwiła się niezmiernie, że żyła tak długo i tak blisko tej ziemi, a nie wiedziała nic o haniebnej przemocy i gwałcie...
Siedzieli obok siebie wpatrzeni w jednostajną równinę, przeciętą białą linją gościńca i milcząco przeżywali swoje wrażenia. Wreszcie Strogow ocknął się z zamyślenia...