Strona:Aleksander Błażejowski - Tajemnica Doktora Hiwi.pdf/120

Ta strona została uwierzytelniona.

arterje miasta. Słuchała z zaciekawieniem, gdy Strogow tłumaczył jej pochodzenie niektórych przedmieść, historyczną rozbudowę miasta od starego do nowego Poznania.
— Tak dawno nie widziałam już ożywionego ruchu na ulicy, — mówiła, nie mogąc ukryć zadowolenia. Doprawdy, że teraz błogosławię chwilę, w której wyjechałam z Berlina. W mrowisku ludzkim czuje się człowiek zawsze pewniej i lepiej. Pamiętasz jak dobrze czułam się w hotelu „Adlon“ tego dnia, w którym wywiozłeś mnie z Grunewaldu?
Nagle Strogow zatrzymał automobil przed olbrzymim białym gmachem, który wyglądał jak monumentalna budowla na tle olbrzymiego placu, odgraniczonego kwadratem pięknych kamienic.
— A gdzie teraz jesteśmy? — spytała.
— Na razie u krańca podróży. Tu jest hotel „Bazar.“ W Poznaniu zatrzymamy się przynajmniej trzy dni.
Służba otworzyła drzwiczki automobilu, pomogła im wysiąść. Teraz dopiero baronowa Teitelberg czuła, jak bardzo zmęczyła ją podróż. Nogi jej były bezwładne, każdy krok sprawiał jej niebywałą trudność. W uszach słyszała monotonny i dokuczliwy trzask motoru. Na twarz wystąpiły gorączkowe rumieńce.
— Cała jestem oszołomiona tą jazdą, — skarżyła się swemu towarzyszowi.