Strona:Aleksander Błażejowski - Tajemnica Doktora Hiwi.pdf/121

Ta strona została uwierzytelniona.

Strogow ujął ją delikatnie pod ramię i wprowadził do olbrzymiego hallu hotelowego. Usiadła jak bezwolne dziecko w wygodnym fotela i czekała, aż Strogow załatwi formalności z portjerem.
Załatwienie formalności nie trwało widocznie długo, bo po kilku już minutach Strogow wrócił do hallu.
— Wynająłem dla ciebie mały, ale miły apartament, — mówił z radością. Nie będzie to wprawdzie luksus hotelu Adlon, ale gwarantuję, że odpoczniesz porządnie...
Perspektywa odpoczynku wydała się pani Luizie tak ponętną, że odzyskała siły i nie czekając na Strogowa, kazała się zaprowadzić do pokoju. Z zadowoleniem patrzyła na białe fale pościeli, które służba hotelowa układała na wygodnem łóżku. Za chwilę Robert przy pomocy kilku boyów wniósł skórzane walizy. Kazała pokojówce przygotować kąpiel i w oczekiwaniu na Strogowa podeszła do okna.
Na Placu Wolności kłębiły się tłumy publiczności. Ruch i ożywienie znać było na każdym kroku. Patrzyła na ten ruchliwy plac z prawdziwą radością. Nie spostrzegła nawet, że służba wysunęła się cicho z pokoju, a tuż obok niej stał Strogow tak cicho, jakby bał się przerywać jej zamyślenie.