Strona:Aleksander Błażejowski - Tajemnica Doktora Hiwi.pdf/131

Ta strona została uwierzytelniona.

Gdy pociąg ruszył, Blindow zaczął obojętnie patrzeć na monotonną okolicę skąpaną w świetle promieni słonecznych. Potem myśli jego pobiegły do Gdańska, do rodziny i rozmyślał nad tem, jak kobiety przygotować na tragiczną wiadomość o śmierci syna.
Sprawa nie była łatwą. Żona od kilku lat cierpiała na serce, mogłaby życiem przypłacić tragiczną wiadomość, a Blindow wiedział, że pierwsze jej słowo powitania, będzie pytanie o losy syna.
— Czy mam skłamać? — myślał z niepokojem.
Pewny był, że wzruszenie zaraz u wstępu zdławi jego słowa. Nie będzie w stanie okłamywać. Zdradzi się natychmiast. A wtedy co?
Twarz ściągnęła się mu pod wpływem bolesnego skurczu. Wsunął się głębiej w poduszki wagonu, przymknął powieki.
Gdy otworzył oczy i spojrzał przez szybę wagonu, spostrzegł, że horyzont zaczyna tonąć w gęstej mgle, a światło dnia coraz bardziej gaśnie i ucieka. Kontury odległych domów zaczęły się coraz bardziej zacierać.
Pociąg kurjerski pędził z coraz większą siłą, jakby wrzynał się w powietrze i z nieznośnym stukiem przebiegał przez zwrotnice. Uczucie pędu rozdrażniało jeszcze bardziej obolałe nerwy starego detektywa.