Strona:Aleksander Błażejowski - Tajemnica Doktora Hiwi.pdf/134

Ta strona została uwierzytelniona.

Był to mężczyzna około czterdziestoletni, niskiego wzrostu, niezwykle krępy. Ciemna skóra twarzy i silnie wystające kości policzkowe upodabniały go do mulata. Ze spokojnemi linjami twarzy stały jednak w dziwnej sprzeczności czarne oczy, które błyszczały jak karbunkuły z pod gęstych łuków brwi. Cała postać zdradzała niezwykłą siłę i pewność siebie.
Blindow zwrócił z podziękowaniem zapalniczkę i spojrzał na ręce tajemniczego pasażera. Olbrzymie muskularne ręce o wybitnie krótkich palcach przysłaniały rękawiczki. Popielatą skórę duńską rozdymały pierścienie, umieszczone na palcach.
— Za te wspaniałe pierścienie prawdopodobnie nie wiele by otrzymał u jubilera, więcej u rusznikarza... — pomyślał Blindow, przekonany, że pierścienie nieznajomego potrafiłyby doskonale zastąpić stalowy bokser.
Dokładna obserwarja tajemniczego pasażera naprowadziła jednak Blindowa na to, że gdzieś już spotkał się z tym człowiekiem. Gorączkowo przerzucał w myślach znane mu typy berlińskie. Wreszcie starał się nawiązać rozmowę:
— Czy daleko pan jedzie? — spytał Blindow uprzejmie.
— Kilka stacji, — odburknął niechętnie towarzysz podróży.