Strona:Aleksander Błażejowski - Tajemnica Doktora Hiwi.pdf/136

Ta strona została uwierzytelniona.

z podrzędnemi cyrkami po południowych Niemczech. W burzliwej swojej karjerze życiowej, Ommy niejednokrotnie otarł się o kratę więzienną. Raz posądzony o jakieś morderstwo rabunkowe, to znów o kradzież mieszkaniową, którą popełniono w sposób iście akrobatyczny, bo przez wdrapanie się po fasadzie domu do mieszkania na czwartym piętrze. Ommy potrafił jednak zawsze uniknąć karzącej ręki sprawiedliwości. Władzom bezpieczeństwa udawało się czasem tylko na mocy poszlak osadzać tego niebieskiego ptaka na jakiś czas w więzieniu. Po kilku już dniach, Ommy opuszczał celę więzienną z powodu braku dowodów winy.
— Ommy, czy nie Ommy? — biedził się Blindow nad rozwiązaniem zagadki i nie spuszczał oka z tajemniczego pasażera. Dostatnie jednak ubranie nieznajomego i futro z bobrowym kołnierzem, przemawiało przeciw podejrzeniom detektywa.
— Jeśli Ommy, to widocznie zrobił jakiś „kokosowy interes,“ — myślał detektyw, gubiąc się w domysłach.
Tymczasem pociąg zwalniał biegu. Głuche uderzenia kół o spojenia szyn stawały się coraz rzadsze, wreszcie pociąg wjechał w aleję lamp, sygnałów i zatrzymał się w hallu dużego dworca. Blindow niedosłyszawszy nazwy stacji, wstał i szukał oczami napisu. Po kilku sekun-