Strona:Aleksander Błażejowski - Tajemnica Doktora Hiwi.pdf/142

Ta strona została uwierzytelniona.

w życiu na ocieranie się o występki i chorą moralność ludzką, a za mało chwil pozostało dla rzeczy dobrych i pięknych... Żal mu było straconych lat.
Było już południe, gdy pociąg kurjerski wpadł na dworzec gdański. Przez okno wagonu zauważył już Blindow, że policja i władze sanitarne Wolnego Miasta kontrolują dokładnie dokumenty i przepustki podróżnych. Szybko wydobył swoje dokumenty i wręczył je urzędnikowi. Przepuszczono go do izby celnej bez żadnych trudności.
W poczekalniach i korytarzach dworca tłumy ciekawych przypatrywały się przybyszom z z Niemiec. Wypytywano ich o wypadki ostatnich dni, o znajomych i krewnych, którzy nie mogli wydostać się z kraju, nad którym szalała fala epidemji. Blindow zbył kilku opryskliwemi słowami ciekawych i wkrótce przedostał się przed zajazd dworca. Kilku tragarzy starało się uchwycić jego małe walizki, ale detektyw zdołał się przed nimi obronić i dotarł do dorożki automobilowej.
— Langgasse 10! — rzucił szoferowi i zdziwił się bardzo, że adres ten szybciej przemknął się przez jego usta, aniżeli Schiedlitz, dzielnica, w której mieszkała jego rodzina.
— Widocznie jakaś wyższa siła kieruje mnie... — myślał z uśmiechem.