Strona:Aleksander Błażejowski - Tajemnica Doktora Hiwi.pdf/145

Ta strona została uwierzytelniona.

Doktór Hiwi wyjął papierośnicę i poczęstował gościa cygarem hawańskim.
Blindow wyczuł jakąś fałszywą nutę w głosie gospodarza i dlatego z podwójną ostrożnością patrzał na drobną, ale niezwykle krępą postać japończyka. Intrygowała go coraz bardziej sylwetka uczonego, obciśnięta w dobrze skrojone, ale jakby nieco za ciasne ubranie. Wreszcie oczy detektywa spoczęły na żylastych rękach japończyka. Paznokcie doktora Hiwi były niezwykle starannie utrzymane.
Japończyk domyślił się, że gość obserwuje go z zaciekawieniem, bo milcząco poddawał się oględzinom. Nie cofał nawet ręki, na której tkwił ustawicznie wzrok starego urzędnika policji W oczach Blindowa zaczęły nagle grać stalowe blaski.
— A ja chciałem podziękować panu doktorowi, — zaczął nagle Blindow nieswoim głosem — za trud, jaki dla mnie pan poniósł... Dzięki panu znalazłem się obok swej rodziny, za którą w ostatnich czasach tak bardzo tęskniłem. Spieszyłem bardzo...
— Widzę, wprost z pociągu przybył pan domnie, na Langgasse — uśmiechnął się doktór Hiwi.
— Ma pan rację, przybyłem wprost z pociągu, aby podziękować za wyświadczoną mi przysługę... — mówił Blindow, a głos jego zaczął się niesamowicie załamywać.