Strona:Aleksander Błażejowski - Tajemnica Doktora Hiwi.pdf/156

Ta strona została uwierzytelniona.

drugi zbrodniarz: — Joe Teitelberg. Ten łotr nie powinien ujść zasłużonej karze. Obowiązkiem pana, jako urzędnika policji, jest ujawnienie jego winy i pociągnięcie go do odpowiedzialności za śmierć miljona ludzi. Ja dostarczę wszystkich potrzebnych dowodów. Pan się waha...?“
Blindow wgłębił się w fotel, głowa zapadła mu w ramiona, plecy zgięły się w pałąk. Oczy detektywa z pod błyszczących szkieł patrzyły apatycznie w przestrzeń.
— Jestem za słaby dla ścigania Teitelberga... — szepnął Blindow nieśmiało.
— Więc wasze państwo odróżnia małych zbrodniarzy, których się ściga, od wielkich, którzy są nietykalni...? — przerwał porywczo dr. Hiwi.
— Względy polityczne i interes państwa... — starał się usprawiedliwić radca policji.
Japończyk wybuchnął nieszczerym śmiechem, który przypominał szczekanie psa. Niesamowita nuta śmiechu przyprawiała Blindowa o dreszcz.
— Jeśli względy polityczne zmuszają pana do zatajenia zbrodni i złamania honoru urzędnika to pozwoli pan, że przypomnę mu szczegół, który wyleciał mi z pamięci: z rąk Teitelberga zginął w pełni sił człowiek, który wyciągał swoje młode ramiona do życia i słońca. Człowiek ten nazywał się Rotgier Blindow!
Strzał był celny. Z ust starca, jak z płuc ranionego zwierza wydobył się chrapliwy, prze-