Strona:Aleksander Błażejowski - Tajemnica Doktora Hiwi.pdf/16

Ta strona została uwierzytelniona.

— Luizo, przysięgam, że kiedyś wszystko ci wytłumaczę. Wkrótce już przyjdzie ta szczęśliwa chwila, w której nie będę miał tajemnic przed tobą...
Znów zadowoliła się tą odpowiedzią, bo po co miała choćby przez chwilę zatrzymywać się na słonecznej łące i rozmyślnie szukać kamieni wśród miękkich mchów. Szła oszołomiona z pełną wiarą, że on będzie uważał aby nie zgubiła ścieżki.
A Strogow był dobrym przewodnikiem; gdy widział niebezpieczeństwo umiał ją ostrzedz, lekko ujmował ją za ramię i przeprowadzał obok niebezpieczeństw. Tak bardzo była mu za to wdzięczna...
I dlatego nikt nie domyślał się, że jej dusza i serce opuściły już dawno wspaniałą willę potentata giełdy, i szła za innym, który budował dla niej nowe życie.
Tylko Erika znała tajemnicę matki. Przed nią jednak nie starała się baronowa ukryć swojej tajemnicy. Uważała, że w córce ma powiernika, tak koniecznego zawsze, dla przeżywania po raz drugi chwil szczęścia. Z wrodzoną sobie ciekawością słuchała Erika zwierzeń matki, a tylko czasem, gdy baronowa w przystępie nadmiaru szczęścia obsypywała jej twarz gradem pocałunków, wtedy zrywała się przerażona, bo pocałunki te były dla niej za silne, a usta matki za gorące i jakby parzyły jej skórę. Erika czuła,