Strona:Aleksander Błażejowski - Tajemnica Doktora Hiwi.pdf/161

Ta strona została uwierzytelniona.

i dorożek. Pani Luiza patrzyła z radością na ten żywy, pstry korowód ludzki, cieszyła się, że i ona w nim uczestniczy.
— Wiesz Dymitrze, Warszawa to doprawdy piękne miasto. Tylko te restauracje i hotele już mi obrzydły. Pragnę bardziej ustatkowanego życia...
— Piliśmy życie zbyt wielkiemi haustami, — przyznał Strogow. Żyliśmy w ostatnich tygodniach jedynie w teatrach, restauracjach i dancingach, nie dziw więc, że teraz następuje przesilenie... Ale trudno, po kilku miesiącach spędzonych w pustyni berlińskiej musieliśmy nacieszyć się życiem i hałasem, Powinnaś jednak rozważyć moją propozycję... Interesy zatrzymają mnie dłuższy czas w Warszawie. Możemy tu urządzić sobie mieszkanie, takie właśnie, jakie pragniesz: miłe, spokojne, wygodne. Wierzę w to, że szczęście w nim zagości... Dziś nawet w „Cristału“ proponował mi jeden ze znajomych sprzedaż mieszkania w Alei Szucha. Chyba nie masz powodu dłużej zwlekać...
— Muszę jeszcze ochłonąć po ostatnich przeżyciach... — szepnęła cicho i przeskoczyła na inny temat rozmowy.
Strogow zrozumiał, że pragnie uniknąć drażliwej rozmowy na temat wspólnego mieszkania. Nie nalegał i przeszedł do wrażeń przeżytych w teatrze.