Strona:Aleksander Błażejowski - Tajemnica Doktora Hiwi.pdf/166

Ta strona została uwierzytelniona.

zauważyła, że skóra na twarzy Dymitra zagięła się w głęboki fałd, który nadawał ustom wyrazu goryczy i sarkazmu. Skronie jego pobielały silnie. Tyle srebrnego pyłu we włosach nie miał na raucie u Lenckych...
— Czem się ten człowiek zamartwia? — myślała, patrząc z współczuciem na kochanka.
Gdy kelner wyszedł z pokoju, Strogow przerwał nerwową bieganinę po pokoju, zbliżył się do swej przyjaciółki i dotknął lekko jej ramienia. Przez cienki jedwab czuła, że ręka jego była zimna jak lód.
— Usiądź tu w fotelu, — prosił z kamienną rezygnacją na twarzy. — Wysłuchaj mnie, bo za kilka minut książę Dymitr Strogow ma zostać zgilotynowany... Tam na dole czeka już na moją duszę ten „żółtek“ ze swoim uśmiechem na twarzy.
— Co ty bredzisz? — przerwała. — Masz chyba gorączkę...
— Nie obawiaj się, jestem w pełni władania umysłem. Władam nim nawet teraz lepiej jak zwykle...
Chciała zerwać się i uciekać, ale przytrzymał ją prawie siłą. Gęste krople potu wystąpiły mu na czole i zlepiły włosy w kosmyki.
— Nie uciekaj, — prosił poważnie. — Musisz mnie wysłuchać do końca, bo za chwilę masz wydać wyrok. Dziś upływa termin, w