Strona:Aleksander Błażejowski - Tajemnica Doktora Hiwi.pdf/167

Ta strona została uwierzytelniona.

którym zobowiązałem się zdjąć maskę. Kończy się, niestety, moja maskarada... Ja nie nazywam się Strogow! Strogow pozostał w mojem mieszkaniu w Berlinie, przykuty własną niemocą do fotelu. Ty bledniesz? Nie bój się, nie jestem awanturnikiem, nie zostawię plamy na twoim honorze kobiety... Jestem pułkownikiem w wojsku polskiem, nazywam się Andrzej Raszczyc...
Po tych słowach zbladła tak, że twarz jej przypominała rzeźbę w alabastrze. Szybki oddech rozsadzał jej piersi. Patrzyła półprzytomna w twarz przyjaciela, obawiając się, że człowiek ten, wskutek jakichś ciężkich przejść moralnych, dostał nagle pomięszania zmysłów.
— Chcesz wiedzieć, dlaczego cię oszukałem? — mówił cicho przez krtań zaciśniętą spazmem. — Muszę ci powiedzieć dziś wszystko, bo tam na dole czyha na mnie doktór Hiwi... Więc słuchaj. Przed dwoma laty odkomenderowany zostałem jako pułkownik do służby w przedstawicielstwie polskiem w Berlinie. Rozkaz musiałem wykonać i udałem się do tego miasta, które jest kuźnią intryg i najpotworniejszych planów wobec mojej Ojczyzny. Pracowałem na posterunku z całym zapasem swej energji i swych zdolności, ale nie było miesiąca, bym nie czynił w Warszawie starań o powrót do kraju. Tak upłynął mi rok. Jednego dnia otrzy-