Strona:Aleksander Błażejowski - Tajemnica Doktora Hiwi.pdf/29

Ta strona została uwierzytelniona.

mniczony. Doprawdy, dalsza zwłoka w likwidacji niektórych interesów brata może spowodować niesłychane komplikacje. Nie myśl jednak Luizo, że mówię o jakichś nieczystych interesach. Zmarły takich interesów nigdy nie prowadził...
— Ależ nie potrzebujesz mnie przekonywać — przerwała z uśmiechem, — Adolf i ty musieliście być ludźmi o kryształowych charakterach, jeśli obu was obdarzono w czasie wojny jako dostawców dla armji, tytułem baronowskim i zaszczytem „Geheimratów.“
Popatrzył na nią badawczo, nie mógł się zorjentować, czy kpi czy mówi poważnie. Ale oczy pani Luizy spoczywały obojętnie na jego twarzy. Przyglądała się ciekawie małym oczom szwagra, olbrzymiej dolnej szczęce i podziw w niej budziło bliźniacze podobieństwo Joego do Adolfa. Joe był tylko jakby z grubszej ciosany bryły.
Chwilę kłopotliwego milczenia przerwał Geheimrat Teitelberg:
— Dziwię się bardzo Luizo, że mieszkasz jeszcze w hotelu Adlon. Sądziłem, że gdy tylko minie niemiłe wrażenie po śmierci mego brata i po morderstwie Haunera, sprowodzisz się z powrotem pod dach człowieka z którym żyłaś tyle lat i któremu winnaś tyle wdzięczności...
— Wdzięczności? — spytała szczerze zdziwiona.