Strona:Aleksander Błażejowski - Tajemnica Doktora Hiwi.pdf/36

Ta strona została uwierzytelniona.

trzał uporczywie w twarz niesympatycznego gościa. Gospodyni starała się ratować sytuację. Rozmowa biegła nerwowo, przeskakiwała z tematu na temat, potem milkła jak wbita w ziemię, by znów rozpocząć się jakoś nieśmiało i niezręcznie. Chwilę milczenia były coraz dłuższe i bardziej kłopotliwe. Teitelberg jednak nie odchodził, widoczne było, że ma jeszcze coś do powiedzenia, tylko obecność Strogowa krępuje go i onieśmiela. Spojrzał wreszcie na zegarek.
— Wybacz Luizo, ale o godzinie ósmej umówiłem się w restauracji Karpynskego. Kilku przyjaciół i interesantów będzie mnie tam oczekiwać. Zanim wyjdę, chciałbym prosić cię o jedną przysługę. Otóż nie wątpię, że Erika znakomicie czuje się u Bauernburgów, chciałbym jednak, aby przynajmniej na jeden dzień przyjechała do Berlina, jeśli możliwe nawet jutro... Obejmuję w jej imieniu, jako głównej spadkobierczyni, szereg niezwykle ciężkich i trudnych interesów. W kilku sprawach chciałbym zasięgnąć jej opinji, a ponadto konieczne jest aby podpisała kilka pełnomocnictw...
— Ależ owszem, uważam, że Erikę koniecznie trzeba sprowadzić do Berlina — zgodziła się pani Luiza. — Majątek Bauernburgów oddalony jest stąd zaledwie o sto pięćdziesiąt kilometrów. Dziś jeszcze szofer może wyjechać i jutro o go-