Strona:Aleksander Błażejowski - Tajemnica Doktora Hiwi.pdf/40

Ta strona została uwierzytelniona.

bata ta jest „made in Berlin“ z fabryki Teitelberga, byłby z pewnością wielkorządca Niemiec odsunął szklankę...
Tylko sam autor wybuchał co chwila śmiechem przy opowiadaniu tej zabawnej historji.
Nagle książę spoważniał, uczynił gwałtowny ruch ręką jakby prosił obecnych o chwilę spokoju. Umilkli nie wiedząc co to ma znaczyć. Chwilę trwała denerwująca cisza.
Z ulicy dochodził jakiś dziwny zgiełk i wołania chłopców reklamujących nadzwyczajne wydania pism berlińskich. W głosach kolporterów przebijała trwoga, — okrzyki ulicy były jakieś niesamowite. Wszyscy troje starali się pochwycić treść nawoływań Książę Strogow przybladł i zerwał się z krzesła.
— Przepraszam państwa. Wyjdę na chwilę, aby kupić nadzwyczajny dodatek. Przypuszczam, że zdarzyło się jakieś wielkie nieszczęście.
Nikt nie odpowiedział. Patrzyli niemo na Strogowa, który cicho wysunął się do przedpokoju. Nastała grobowa cisza. Nawet Lotti stała blada w kącie, jakby pod wpływem panicznego lęku.
Krzyk z ulicy stawał się coraz wyraźniejszy, zgiełk i gwar głosów ludzkich przybierał odgłos rozhukanej wody, która przerwała tamy. Szklanka, którą baron Teitelberg podniósł do ust drgała w jego olbrzymich rękach.