Strona:Aleksander Błażejowski - Tajemnica Doktora Hiwi.pdf/55

Ta strona została uwierzytelniona.

szczęściu Blindowa, powiedzieć ci o radosnej nowinie: jutro rano wydadzą mi paszporty. Jeśli zechcesz, wieczorem możemy już opuścić to przeklęte miasto. Zbadałem dokładnie drogę, którą pojedziemy. Wybrałem teren wprawdzie niedogodny, ale najmniej zagrożony epidemją. Z Berlina wyjedziemy automobilem do Swinemünde, a stamtąd okrętem do Gdyni. Gdyby nie było okrętu pasażerskiego, to jak się dowiedziałem, codziennie idą stamtąd holowniki na polskie wybrzeże. Droga morska jest najbardziej bezpieczna. Jeśli wydostaniemy się szczęśliwie sto kilometrów po za Berlin, to gwarantuję, że cało i zdrowo znajdziemy się w Gdyni. Nie wątpię, że wiadomość o szybkim wyjeździć sprawi ci prawdziwą przyjemność...
Spojrzała na niego z wdzięcznością, potem utkwiła wzrok w twarzy japończyka. Strogow zrozumiał to spojrzenie.
— Ach rozumiem... żal ci, że doktor zostaje.
— Doprawdy, żal mi, — powiedziała z westchnieniem. — Był tak dobrym przyjacielem w czasie tylu ciężkich i strasznych dni...
Doktór Hiwi uśmiechnął się z zadowolenia.
— Nie przypuszczałem, że drobne moje starania wzbudzą aż tyle wdzięczności u pani. Ale i ja już wkrótce opuszczę to miasto. Kończę pracę. Nieszczęśliwym ofiarom epidemji dałem