Strona:Aleksander Błażejowski - Tajemnica Doktora Hiwi.pdf/59

Ta strona została uwierzytelniona.

tałem wprawdzie opisy, że Niemcy bombardowali szpitale, ale uważałem to za przesadę i potwarz. Nie wierzyłem nigdy w podobne niskie instynkta człowieka cywilizowanego...
Baronowa i Strogow wymienili znaczące spojrzenia. Nie mogli zorjentować się, czy lekarz japoński mówi poważnie, czy też rozmyślnie w tak delikatny sposób chce podkreślić fakt bombardowania szpitali polowych w Lille i Ypres prez armaty niemieckie. Ale z miny Japończyka nie można było nic wyczytać. Uśmiechnął się i mówił dalej z tą samą łagodnością:
— Taki eksperyment, który państwo przed chwilą oglądali, może być i niebezpieczny, ale co znaczy jeden, lub drugi zabity pilot, czy spalony dom, gdy chodzi o ratowanie od śmierci miljona ludzi? Eskadra rozpylała „Caisit.“
— Więc „Caisit“ rzeczywiście istnieje? — spytała zdziwiona.
— Istnieje. Szukałem go w czasie długich, bezsennych nocy. Czasem, gdy znużenie brało górę, ogarniało mnie zniechęcenie. Wtedy zdawało mi się, że mózg mój jest zbyt słaby dla przebicia tajemnicy strasznej epidemji, że preparatu, który byłby antidotum, nie zdołam nigdy stworzyć. Ale po bezsennej nocy, gdy wchodziłem do baraków w Charlottenburgu, gdy widniałem okropną śmierć głodową i sparali-