Strona:Aleksander Błażejowski - Tajemnica Doktora Hiwi.pdf/60

Ta strona została uwierzytelniona.

żowane członki tysięcy ofiar, wtedy odzyskiwałem energję i chęć do dalszych badań. Dziś twierdzę, że japońskie przysłowie jest nieomylnem...
— Jakie przysłowie?
— Tłumacząc na wasz język, przysłowie to brzmi: „Miłosierdzie jest tak wielką bronią, — że przy jej uderzeniu pęka oręż szatana...“
— Ale o czem pan mówi? — spytała zdziwiona baronowa Teitelberg.
Doktór Hiwi umilkł, jakby zbyt daleko zapędził się w rozmowie. Przez czarne szkła połyskiwały jego małe błyszczące oczy, a na pobladłą twarz wystąpił gorączkowy rumieniec. Tylko na wąskich ustach japończyka błąkał się wiecznie zagadkowy uśmiech. Zamiast odpowiedzieć na pytania, tłumaczył sposób walki z bakterjami tajemniczej choroby, która przez blisko miesiąc dusiła jak zmora olbrzymie miasto.
Z ust doktora Hiwi padały nazwy naukowe i związki chemiczne, których Strogow i baronowa nie rozumieli. Słuchali jednak z zapartym oddechem, zdając sobie sprawę z tego, jak wielki i potężny był wysiłek tego drobnego i niepozornego człowieka dla ratowania miljonów istnień ludzkich. Bezwiednie pochylili głowę przed uczonym.
— A może doktór wytłumaczy nam, dlaczego dopiero dziś rozpylono „Caisit“, jeśli od