Strona:Aleksander Błażejowski - Tajemnica Doktora Hiwi.pdf/87

Ta strona została uwierzytelniona.

Berlinem — Neuköln — Landsberg i polską granicą. Znam już nawet na pamięć wszystkie nazwy polskich miasteczek, aż do Poznania. Dobrze jednak, że książę poniechał planu jazdy przez Szczecin do Swinemünde...
— Dlaczego?
— Bałem się dla pani baronowej jazdy morzem. Wprawdzie mrozów niema, ale te przeklęte przeciągi i wiatry... A pani baronowa taka delikatna i tak bardzo zmizerniała w ostatnich czasach.
Strogow przyjacielsko położył szoferowi rękę na ramieniu.
— Widocznie dbasz o swoją panią, — powiedział z uznaniem.
— Pani była zawsze dla mnie dobra, — mówił Robert. Łagodziła każdą przykrość, jaką mi pan Geheimrat wyrządzał...
— No dobrze. Pamiętaj jednak Robert, że za dwie godziny wyjeżdżamy. Sam musisz przypilnować, abyśmy nie zapóżnili godziny wyjazdu. Rano chcę już być poza Brandenburgją.
— Spełnię wszystko wedle rozkazu! — służbiście rzucił szofer.
Strogow wyszedł z garażu, kierując się ku willi. Zdziwiły go jasno oświetlone okna.
— Rzęsistą iluminacją żegnasz, Luizo, Grunewald, — powiedział wesoło.