Strona:Aleksander Błażejowski - Tajemnica Doktora Hiwi.pdf/88

Ta strona została uwierzytelniona.

— Trudno, tyle lat tu spędziłam, więc chcę uroczyście pożegnać się z każdym kątem, — mówiła zawstydzona swoim sentymentem.
Strogow objął ją wpół, przycisnął do siebie i długo patrzył w drobną bladą twarz kochanki i silnie podkrążone oczy. Potem ręką pieszczotliwie gładził jej miękkie włosy.
— Kocham cię za twój sentyment. Tak bardzo jesteśmy podobnie do siebie... Zmizerniałaś biedactwo... Na twoich skroniach znaczą się teraz takie dziwne, niebieskie żyłki. Odżyjesz mi jednak tam w kraju, który o wiele jest piękniejszy i szczęśliwszy od murowanych i betonowanych Niemiec...
Przytuliła się pieszczotliwie do niego. Strogow całował jej czoło, oczy, twarz, ale nie jak kochanek, — jak najtroskliwszy ojciec lub opiekun.
— Chciałam cię prosić o wielką przysługę mówiła poważnie, wysuwając się z jego objęć. — Chcę pożegnać wszystkie kąty tego domu, nawet ten tragiczny pokój na górze... Nie mam odwagi sama uchylić drzwi, pragnę wejść tam z tobą.
Zgodził się. Weszli przez hall na schody. Pani Luiza zatrzymała się przez chwilę wzrokiem na miejscu, gdzie przed kilku miesiącami stał czarny katafalk, potem skierowała się szybko do gabinetu. Strogow widział, że przy-