Strona:Aleksander Błażejowski - Tajemnica Doktora Hiwi.pdf/92

Ta strona została uwierzytelniona.

uśmiech. W rękach trzymał doktór wiązankę pięknych, pąsowych róż, na których mieniły się krople świeżej rosy.
— Ach, kochany doktór! — powitali go ze szczerą radością.
— Ponieważ zapomnieliście pożegnać się ze mną, więc musiałem przyjechać, aż na Grunewald, aby uścisnąć wasze ręce...
— Kochany doktór, — mówiła pani Luiza, przyciskając do twarzy piękne, chłodne kwiaty z dziecinną radością. Dziś w nocy we śnie, widziałam pana z takiem naręczem pięknych róż...
— Zaczynam być zazdrosny o naszego przyjaciela, — powiedział żartobliwie Strogow. Doktór ukazuje się tobie we śnie, potem stawiasz symboliczne dla niego nakrycie, a twierdzisz, że to dla Eriki... Wszystko wydaje mi się mocno podejrzane... Ale gdzie doktór wyszukał w Berlinie te piękne róże? Tak dziwny kontrast tworzą one z tem opustoszałem miastem...
— Tajemnicy nie mogę zdradzić. Róż szukałem wytrwale, chciałem pożegnać was kwiatami: — symbolem szczęścia i radości.
Byli wzruszeni dobrocią i życzliwością egzotycznego przyjaciela, którego los postawił niespodzianie na drodze ich życia w tak ponurych dniach. Ściskali serdecznie jego ręce, w oczach baronowej błysły nawet łzy wzruszenia.