Strona:Aleksander Błażejowski - Walizka P. Z.pdf/103

Ta strona została uwierzytelniona.

rzyła się kałuża gęstej zakrzepłej krwi, która ciągle spływała jeszcze z szyi zamordowanego. Obok głowy zabitego leżała czapka sportowa cała przesiąknięta krwią i mały pistolet repetjerowy. Zamordowany trzymał w ręce duży plik stumarkówek. Johann patrzał zdumiony na zwłoki i nagle krzyknął:
— Toż to pan sekretarz Hauner!
Radca policji i Strogow zamienili zdumione spojrzenia.
Stary detektyw pochylił się nad zwłokami i bacznie obserwował każdy szczegół ubrania zamordowanego.
— Znowu sadza... — mruknął pod nosem.
Na plecach zabitego znać było dwie duże, czarne plamy, jakby rozmyślnie nalepione.
— Sądzi pan, — spytał spokojnie Strogow, wskazując na zwłoki, — że ta sama ręka zabiła Haunera, która onegdaj wyprawiła na tamten świat Teitelberga?
Radca policji wzruszył ramionami na znak, że niebardzo orjentuje się w tragicznym wypadku. Potem starał się odwrócić zwłoki twarzą do sufitu. Bezwładne ciało ciężyło jednak ku ziemi. Strogow pomógł detektywowi.
Po wielkim wysiłku udało się wreszcie zmienić pozycję zwłok. Badali przyczynę śmierci. Na szyi zamordowanego znaczył się mały, ale