Strona:Aleksander Błażejowski - Walizka P. Z.pdf/104

Ta strona została uwierzytelniona.

bardzo głęboki otwór, z którego obficie sączyła się krzepnąca krew. W otwartych oczach zmarłego utrwalony był strach, blada twarz zabrudzona była w kilku miejscach sadzą.
— Ale celnie go uderzył, — mruczał Blindow, dopowiadając coś do własnych myśli.
— Skąd ta sadza? — pytał coraz bardziej zaciekawiony książę.
— Z komina, — opryskliwie rzucił detektyw.
— Więc Hauner wlazł kominem do tego pokoju?
Blindow poprawił okulary i popatrzył na księcia, jakby dziwił się jego niedomyślności. Wreszcie z silnym akcentem zniecierpliwienia mruknął:
— Poco miał włazić kominem, jeśli miał klucz od gabinetu.
— Ach, więc morderca?...
Detektyw zbył pytanie milczeniem, rozglądał się tylko bacznie po pokoju. Wreszcie oczy skierował na kasę pancerną. Wypalony przez ślusarzy kwadrat leżał teraz odbity na środku pokoju. Pieczęcie były zerwane. Z wnętrza stalowej kasy wydobył ktoś część papierów, które leżały porozrzucane na ziemi.
Blindow zbliżył się do otworu kasy, wyjął z kieszeni olbrzymie szkło powiększające i przy pomocy silnej lampki elektrycznej badał starannie szczerby otworu.