Strona:Aleksander Błażejowski - Walizka P. Z.pdf/105

Ta strona została uwierzytelniona.

Na stalowych zębach powstałych z przepalania i rozdzierania łomem, widniały małe kłębki jasnej wełny. Detektyw porównał je z paltem zamordowanego. Kolor był identyczny. Nie ulegało wątpliwości, że Hauner przez otwór wśliznął się do kasy i otarł jasne, włochate palto o szczerbate zęby.
Książę i Johann stali nieruchomo w drzwiach i z uwagą śledzili każde poruszenie detektywa. Strogow podziwiał celowość ruchów starego człowieka i po każdem jego poruszeniu, po każdym geście odgadywał bieg jego myśli.
— Rzeczywiście, niebywale orjentuje się... — szepnął wreszcie książę do siebie.
Blindow wgłębił się tymczasem w porozrzucane na ziemi papiery. Każdą ćwiartkę papieru badał przez szkło powiększające i układał systematycznie na ziemi jedną kartkę obok drugiej. Wkońcu zbliżył się do zwłok, wyjął z rąk zamordowanego gruby plik banknotów i poddał go tak samo starannym badaniom, jak papiery.
Praca ta zdawała się przeciągać w nieskończoność. Johann i Strogow bali się najmniejszem poruszeniem przerwać skupienie detektywa. Wreszcie Blindow zdjął wielkie szkła rogowe, przetarł je chustką i skierował oczy krótkowidza na księcia.