Strona:Aleksander Błażejowski - Walizka P. Z.pdf/124

Ta strona została uwierzytelniona.

Strogow nie odpowiedział. Pożegnał się roztargniony, widoczne było, że sprawą samobójstwa Rauburga przejął się bardzo. Zaledwie wszedł do apartamentu baronowej podzielił się z nią tragiczną wiadomością.
— Tak, mi żal tego człowieka, — mówił Strogow wzruszony. — Taki niespłacalny dług wdzięczności miałem wobec niego...
— Dług? — spytała zdziwiona.
— Tak Luizo, widocznie zapomniałaś, że ten poczciwiec na raucie dobroczynnym w salonach hrabiów Lencky’ch przedstawił mnie tobie.
— Masz rację, to Rauburg był łącznikiem między nami, — mówiła w głębokiem zamyśleniu. — Tak przypominam sobie dokładnie tego siwego wytwornego człowieka... — mówiła dalej z żalem. — Ach to on przedstawił mi ciebie na raucie. Chciałem wtedy bliżej poznać jakąś „rosyjską duszę.“ Tyle mówiło się wówczas w Berlinie o rewolucji bolszewickiej, o waszym romantyzmie, a równocześnie dzikiej krwiożerczości. Mówiono o Rosji jako o kraju wszelkiego nieprawdopodobieństwa. Zbliżyłeś się do mnie, ale nie raziłeś zupełnie. Byłeś tak poprawny i swobodny, że raczej przypominałeś człowieka z nad Sekwany, aniżeli z nad Wołgi... Początkowo byłam rozczarowana tobą, ale czułam do ciebie sympatję. Pamiętam doskonale, że tego wieczoru przeszliśmy do zimowego ogrodu i tam