Strona:Aleksander Błażejowski - Walizka P. Z.pdf/128

Ta strona została uwierzytelniona.

prężyły się, jakby starały się wniknąć jedno w drugie, i złączyć się w spazmatycznym, nierozerwalnym uścisku...
Nagle zerwali się, odskoczyli szybko od siebie. Rozległo się ciche pukanie do drzwi.
— Proszę wejść, — powiedziała zmienionym głosem i szybko zaczęła poprawiać włosy.
Wszedł mały boy hotelowy i zameldował, że gabinet restauracyjny już przygotowany.
— Zaraz schodzimy na dół, — rzucił Strogow niecierpliwie, aby jak najprędzej pozbyć się chłopca.
Boy zamknął drzwi za sobą.
Wtedy Strogow usunął się w fotel, przymknął oczy, starał się opanować niedawne wzruszenie. Szybki oddech poruszał jeszcze jego klatkę piersiową, po twarzy przebiegały skurcze niezaspokojonej namiętności. Pani Luiza wyszła do drugiego pokoju, przyciskała chłodne ręce do rozpalonej twarzy, drżącemi ze wzruszenia palcami dotykała pulsującej skroni.
— Dymitr, Dymitr — szeptały cicho jej nabrzmiałe usta, jakby ciągle jeszcze łaknęły tych gorących, szalonych pocałunków.
Długo nie mogła się uspokoić. Chwiejnym z osłabienia krokiem podeszła wreszcie do konsoli i grzebieniem starała się wyprostować potargane włosy. Potem cienką skórką zamszową przecierała twarz i szyję, na której zna-