Strona:Aleksander Błażejowski - Walizka P. Z.pdf/13

Ta strona została uwierzytelniona.

— Więc dlaczego ta zasłona się chwieje? — spytał Teitelberg z coraz bardziej rosnącym niepokojem.
— Może przeciąg..
Długie nitki zasłony, na których kunsztownie nanizane były różnobarwne koraliki, wprawione były rzeczywiście w ruch wahadłowy i uderzały miarowo o siebie, jakby ktoś przed chwilą potrącił je, uciekając pospiesznie z gabinetu.
— Przeciąg? — dziwił się Teitelberg.
— Nic innego, panie baronie... Przestrzegam pańskiego rozkazu. Klucz od gabinetu mam zawsze przy sobie. Zna mnie pan baron... Rodzonego brata nie wpuściłbym do pokoju wbrew pańskiemu życzeniu...
Teitelberg spojrzał badawczo w oczy służącego. Biła z nich prawdomówność i ślepe posłuszeństwo. Spojrzał znów na zasłonę. Ruch wahadłowy nitek był ledwie widoczny.
Mimo to Geheimrat Teitelberg nie uspokoił się zaraz. Dziwnie elastycznym jak na swoją tuszę krokiem, podszedł do okna i skontrolował zasuwy. Tkwiły mocno w parapecie okna. Przeszedł szybko do przyległego pokoju, przekręcił taster, przeszukał przy pomocy służącego każdy kąt. Nie zobaczył nic podejrzanego.
— Panie baronie, — uspakajał Johann, — przecież z tego drugiego pokoju niema wyjścia.