Strona:Aleksander Błażejowski - Walizka P. Z.pdf/131

Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie oglądaj wszystkiego z takim podziwem, bo gotowi wziąć cię za debjutankę. W tych sferach debjut, to śmiertelny grzech.
Usiadła spokojnie na kanapie, rozłożyła białą serwetkę na kolanach i starała się przybrać najbardziej obojętną minę. Rozśmieszyła go tą pozą, tak, że zaczął całować jej ręce.
— Ach, żebyś mogła zobaczyć samą siebie, jaka jesteś w tej chwili rozkoszna...
Wyrwała mu rękę, bo do gabinetu wszedł kelner, trzymając w rękach olbrzymią salaterkę z misternie ułożonym majonezem. Piccolo wsunął przez drzwi błyszczący wózek, w którym ze śniegu i girland liści wystawała srebrna szyjka flaszki.
Kelner milcząco wydobył spoconą od zimna butelkę i napełnił kryształowe kielichy musującym płynem. W każdym jego ruchu akcentowała się kocia zręczność i wieloletnia wprawa. Obracał się cicho i zręcznie koło stołu, ślizgał się oczami po gabinecie, a wzrokiem ani razu nie dotknął twarzy siedzących. Potem lekko i cicho wysunął się za drzwi, jakby stąpał na gumowych podeszwach.
— Pracuje według systemu Taylora. Uważałaś, że ani jeden ruch nie był zbędny, — powiedział książę, którego ruchy i mina kelnera wprawiły w doskonały humor.