Strona:Aleksander Błażejowski - Walizka P. Z.pdf/132

Ta strona została uwierzytelniona.

Trącili się kielichami. Zimne, musujące wino smakowało jej bardzo. Wychyliła duszkiem całą zawartość kielicha.
— Na cześć nowego życia! — powiedział książę, nalewając znów płyn w kielichy.
Wzięła kieliszek do rąk, ale za chwilę postawiła go zpowrotem.
— O czem myślisz?
— Słucham, — odpowiedziała cicho.
Do zacisznego gabinetu przekradały się z sali restauracyjnej tłumione, dyskretne dźwięki orkiestry. Skrzypce i czelo łkały jakieś namiętne tango. Słuchała i piersi jej zaczęły szybciej falować, nozdrza wachlowały niespokojnie.
— Moje ulubione tango, — powiedziała szeptem.
„Tango kochania, tango mych śnień.“
Gdy umilkły skrzypce i czelo, wychyliła duszkiem kielich szampana. Teraz czuła się w gabinecie doskonale. Odzyskała taką swobodę, jakby znała ten pokój od kilku lat.
Kelner wchodził co kilka minut, — wnosił coraz to nowe, coraz bardziej wyszukane potrawy. Poruszał się cicho jak duch, nalewał ciągle kielichy złotym płynem i znikał za drzwiami.
— Dymitr, każ orkiestrze jeszcze raz zagrać „Ostatnie tango,“ — prosiła. — Może rzeczywiście jest dla mnie ostatnie tango...