Strona:Aleksander Błażejowski - Walizka P. Z.pdf/140

Ta strona została uwierzytelniona.

— Wpół do dziewiątej, — powtarzał mocno zniecierpliwiony i nerwowo zaczął spacerować wzdłuż kiosku. Nagle twarz jego rozjaśniła się. W szklannym kołowrocie zobaczył wysoką, zgrabną postać pokojówki baronowej Teitelberg. Zręcznie prześlizgnął się przez tłum i niespodzianie zagrodził jej drogę.
— Pani baronowa tu? — spytała Lotti, zmieszana na widok Strogowa.
— Tak, tu.
— Ale dlaczego przeprowadziła się do hotelu Adlon?...
— Zaraz ci to wytłumaczę, jeśli jesteś ciekawa. Uciekła przed tobą i twoimi wspólnikami, — odpowiedział Strogow przez zaciśnięte pasją zęby i wpił w dziewczynę ostry, zimny wzrok.
Cofnęła się krok wtył przerażona.
— Przede mną i przed moimi wspólnikami?... — powtórzyła, blednąc.
— Tak, przed waszą szajką.
— Ależ książę myli się, — mówiła coraz bardziej zmieszana.
— Zobaczysz, czy się mylę! — krzyknął wściekły. — Za chwilę będziesz już w policji...
Stała złamana, nie śmiejąc spojrzeć w oczy księcia. Wreszcie złożyła ręce, jak do modlitwy.