Strona:Aleksander Błażejowski - Walizka P. Z.pdf/142

Ta strona została uwierzytelniona.

— Książę, — prosiła — proszę mi pozwolić trochę ochłonąć... Ja wszystko wytłumaczę... Nie ja ponoszę winę... Zostałam wciągnięta w pułapkę. Kazano mi to wszystko zrobić... Powiem całą prawdę.
Strogow postanowił skorzystać ze swej chwilowej przewagi, wiedział bowiem, że za chwilę, gdy dziewczyna ochłonie, sprawa może być już przegrana. Postanowił kuć żelazo póki gorące. Zwolnił nieco uścisk swej ręki.
— Słuchaj, Lotti, — groził Strogow. — Gdy tylko zechcę, pochwycą ciebie agenci policji. Wszystko jest przygotowane. Nie chcę jednak łamać tobie życia. Zależy mi raczej na twoich wspólnikach. Wymień ich nazwisko...
— Najpierw Hauner namówił mnie do wszystkiego, — przyznała zmienionym z przerażenia głosem.
— A potem?
— Potem moja ciotka i...
— I?...
— Mój narzeczony Walter Kerz.
— Dobrze. A teraz chodź ze mną.
Zaprowadził ją do czytelni, kazał jej usiąść przy biurku. Spełniała jego rozkazy jak automat. Chłopak hotelowy przyniósł papier listowy.
— Napisz na kopercie adres ciotki! — rozkazał Strogow.