Strona:Aleksander Błażejowski - Walizka P. Z.pdf/146

Ta strona została uwierzytelniona.

tego zjawiska. Nagle ciepło zdawało się schodzić z policzka i przenosić się na jego czoło. Jeszcze raz powiódł nerwowo wzrokiem dookoła. Wkońcu odkrył przyczynę swego niepokoju: O kilka kroków od niego stał książę Strogow i patrzył mu uporczywie w twarz. Siwe oczy księcia miały w sobie siłę jakby reflektorów. Blindow przesunął rękę po twarzy, aby usunąć niemiłe wrażenie.
— Albo ma oczy hipnotyzera, albo poskramiacza dzikich zwierząt, — mruknął niezadowolony do siebie.
Strogow skłonił się lekko radcy policji. Blindow odpowiedział na ukłon, potem wysunął się z tłumu i wyszedł na ulicę. Chwilę stał wśród publiczności, jeszcze raz powiódł wzrokiem po obecnych i oddalił się w kierunku swego automobilu. W dużym korowodzie automobilów i pojazdów z trudem wyszukał swoją limuzynę.
— Do prezydjum policji! — powiedział krótko szoferowi.
Szofer wydostał się ze zwartej kolumny pojazdów i skierował wóz w kierunku Kronprinzenufer.
— Zbrodniarz lubi krążyć koło miejsca przestępstwa, ale nie uczestniczy w pogrzebach swych ofiar... — mruknął Blindow jakąś sentencję pod nosem i zapadł w głęboką zadumę.