Strona:Aleksander Błażejowski - Walizka P. Z.pdf/155

Ta strona została uwierzytelniona.

Na twarzy starego detektywa wystąpiły rumieńce, w oczach zapaliły się blaski uporu i zaciętości. Ale trwało to tylko chwilę, bo wkrótce radca policji pochylił się w fotelu, a słowa jego nie brzmiały już tak silnie i przekonywująco.
— Ale przeciwnik jest silny... — mówił Blindow wolno, jakby dopowiadał coś do swych myśli. — Należy on do typu t. zw. „niewidzialnych“, którzy jak jakaś abstrakcja nie zostawiają śladów po sobie. Cóż mi z tego, że mam pomiary jego ręki i stóp, gdy na nich polegać nie mogę, bo ręce i stopy zasłonięte miał skórą i filcem? Nawet psa policyjnego nie mogłem użyć, bo zbrodniarz odjechał automobilem. Wszystko nieuchwytne... Każdy mój atak uderza w próżnię... Początkowo łudziłem się, że zamordowany Hauner za wielką sumę podjął się dostarczenia walizki, ale przypuszczenia moje okazały się błędne. Tropienie Haunera przeszkodziło jednak innej zbrodni, zwykłemu oszustwu, które Hauner chciał popełnić na mocy podrobionych podpisów i pieczątek Teitelberga. Zanim jednak udało mi się Haunera aresztować, tajemniczy zbrodniarz sam sprzątnął go ze świata... Przez dwa dni stali Kanner, służący Teitelberga, szofer i cała służba w krzyżowym ogniu pytań policyjnych. Wyszli z nich jednak zwycięsko i dziś nie