Strona:Aleksander Błażejowski - Walizka P. Z.pdf/158

Ta strona została uwierzytelniona.

— Chyba nie wierzy pan w to, by móc odnaleźć nadawcę tej tajemniczej depeszy w tak wielkiem mrowisku ludzkiem jak Berlin? — przerwał opryskliwie Hauken.
— Możliwe, że go nie odnajdę. Pozostaje mi jednak jeszcze inna szersza nieco ścieżka. I dlatego nie aresztuję ani pokojówki baronowej Teitelberg, ani jej narzeczonego Kerza, ani jej ciotki, choć uważam, że trójka ta ma tyle na sumieniu, iż oddawna powinna rozpamiętywać swoje winy w celi więziennej. Uważam jednak, że zbrodniarz, albo jego wspólnicy prędzej, czy później znajdą się w gronie tej szanownej trójki. Potrzebne mi więc jest, aby jeszcze jakiś czas byli na wolności... Tak mniej więcej, panie prezydencie, przedstawia się sprawa naszego śledztwa. Ale teraz pora skomponować komunikat dla prasy...
Hauken przysunął blok białego papieru i ołówkiem zaczął kreślić na nim kilka słów. Nagle Blindow przerwał mu tę czynność:
— Zapomniałem pana prezydenta poinformować o jeszcze jednej rzeczy, która niewątpliwie sprawi panu niemałą przyjemność.
Równocześnie radca policji sięgnął do portfela, w którym tak starannie przechowywał kopję tajemniczego telegramu, i wyjął z niego kilka fotografij, które wręczył swemu szefowi.