Strona:Aleksander Błażejowski - Walizka P. Z.pdf/16

Ta strona została uwierzytelniona.

policzkowe łagodziła czarna splątana broda, odstająca koło uszu jak szczeć. Skośne, błyszczące oczy przebiegły niespokojnie po pokoju, zanim uczynił krok naprzód.
— A, Kanner... — bąknął Teitelberg i wyciągnął zimno rękę na powitanie.
Gość podbiegł szybko i uścisnął z przesadną uniżonością tłustą dłoń Geheimrata.
— Musiałem pana ściągnąć z pościeli, ale sprawa niezwykle ważna. Zresztą co pan ma innego do roboty?... — mówił z lekceważeniem Teitelberg.
Kanner zwiesił lekko głowę na znak, że nie oponuje.
Teitelberg przerwał na chwilę i patrzył obojętnie w kąt pokoju, jakby namyślał się nad tem, od czego zacząć rozmowę, wreszcie zaczął wolno i dobitnie.
— Jutro o godzinie 8-mej rano wyjedzie pan do Warszawy...
— Jutro, panie baronie...
— Wyjedzie pan do Warszawy, — z naciskiem powtórzył Teitelberg i grube wargi rozchylił w lekkim uśmiechu. — Ani o pół godziny nie może pan opóźnić wyjazdu. Pojutrze może być granica polska zamknięta... Dziś z Kurfürstendamm otrzymałem stanowcze informacje. W konflikcie obecnym między Polską a Litwą, unja sowjecka prawdopodobnie