Strona:Aleksander Błażejowski - Walizka P. Z.pdf/166

Ta strona została uwierzytelniona.

— Cały rok nie może być wiosna, — odpowiedział filozoficznie drugi.
Za chwilę, wyższy wzrostem przystanął i rozglądał się wokoło.
— Czy idzie pan na wycieczkę, czy za interesem? — mruknął niższy wzrostem człowiek niezadowolony widocznie z zachowania towarzysza.
— Muszę przecież rozejrzeć się, gdzie jesteśmy...
— Jeszcze dziesięć minut do alei Bismarcka, a potem kilkadziesiąt kroków na lewo. Jeszcze spory kawał i porządnie zmokniemy.
— Trudno... A był pan tam kiedy?
— Byłem. Wtedy jak wynosili zwłoki tego młodego człowieka.
— Haunera?
— Możliwe, że Haunera.
— Uu, to był rzeczywiście mistrzowski trick.
— Ii, co za mistrzowski, — rzucił wzgardliwie wysoki człowiek.
— No zobaczymy, czy dzisiaj będzie pan również tak chłodny i odważny.
— Gwarantuję, że nie będę się gorączkował...
— Tem lepiej. A ja otwarcie przyznam, że drżę z niecierpliwości. Chciałbym być już tam... Ale ten przeklęty wieczór nie zapada. Jeszcze zbyt jasno...